03.09.2007, 18:32
Najpierw.
Flauta, lenistwo i opalanie, pływanie i nurkowanie w ciepłym polodowcowym mazurskim jeziorze, żagle wiszą czekają na odrobinę przeciągu. Owady wściekle gryzą, słyszalność i widzialność znakomita, wręcz niespotykana. Wymienione objawy sugerują, że już niedługo pogoda się zmieni. Potem. Wreszcie wiatr wypełnił żagle. Lekki przechył, nabieramy prędkości. Już więcej nie możemy wybalastować. Rozbryzgana fala z jednego końca
łodzi przelatuje poziomo nad pokładem i ląduje na drugim końcu. Zbliża się biała ściana wody w aerozolu. Olbrzymi hałas i poziomy deszcz, brak sterowności łodzi, dryfujemy, fala przygniata nas do brzegu.